Trafiłem dzisiaj na ciekawy filmik na Youtube. Pokazuje on pracowników jednego z importerów ryb tropikalnych (głównie pielęgnic) w terenie. Filmik rodem z Ameryki Południowej. Najpierw obejrzyjcie sobie, a potem pogadamy:
Filmik jest ciekawy, bo pokazuje jak odbywa się odławianie akurat tej rodziny ryb (zbrojnikowate), a raczej jaką sprytną metodę opracowali odławiacze. Po co męczyć się i łapać dorosłe, zwinne i szybkie ryby (kto próbował złapać zbrojnika w akwarium z dużą ilością kryjówek, ten wie o czym mówię), skoro można zrobić to łatwiej i o wiele efektywniej. Zbrojniki w naturze rozmnażają się w wykopanych przez siebie tunelach w podłożu, tuż przy brzegach - stąd popularne używanie rurek PCV w akwariach tarliskowych symulujące to zjawisko. Pracownicy firmy szukają więc takich tunelów, ładują w nie łapę i wyciągają gumiasty zlepek ikry (około 1000 w jednym takim "skrzeku"!) i zamiast kilku dorosłych okazów, wychowują sobie tysiące małych rybek lepiej znoszących długotrwały transport.
Naszło mnie jednak pytanie - czy te rybki, poczęte w naturze, lecz wyklute i podchowane w plastikowym pojemniku, to jeszcze odłów? Oczywiście, odpowiedź jest niejednoznaczna i można by o tym dyskutować, jednak co mnie trapi, to jak firmy odławiające (bo zapewne wszystkie tak postępują) oznaczają swoje ryby i co jeszcze istotniejsze, jak wysoko je wyceniają? Reasumując, czy sprzedają je jako dzikie ryby?
Niestety......a gdzie zaufanie
OdpowiedzUsuń